.
Była sobie pewnego razu kobieta, która bardzo, bardzo pragnęła mieć malutkie dziecko, ale nie wiedziała, skąd je wziąć. Poszła więc do starej czarownicy...
Hans Christian Andersen
"Calineczka"
Cieszę się, że udało mi się zapisać niedawno na wymianę calineczek na House of Art. Wcześniej trafiałam na blogach i flickrze na te malutkie kartoniki, ale zupełnie nie miałam pojęcia, że mają swoją nazwę, i że można się nimi wymieniać. Inchies (nasze - calineczki) mają 1cal x 1cal (2,54cm x 2,54cm).
Oscrapowanie takiej powierzchni, to wbrew pozorom niezłe wyzwanie i świetna zabawa. :D
Moje próbki calineczkowe poleciały do Latarni Morskiej, a do mnie trafiły cudeńka od Truskawki. Dziękuję. :)
(Resztę calinaczek można oglądać na blogu Hause of Art tu i tu.)
śliczności od Truskawki:
moje w grupce:
i pojedyńczo:
***
Spróbuję w tym miesiącu pobawić się w OPAD – „One Photo a Day”, może wystarczy mi wytrwałości…? :)
trzmiel (2/30)
.
jestem pod wrażeniem...rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńsuper calineczki - i te, które dostałaś, i te, które zrobiłaś, takie różnorodne :)
OdpowiedzUsuńSuper cudeńka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Beautiful artwork!
OdpowiedzUsuńPiękne calineczki, a Ty się koniecznie zapisz do Fototematycznie - wyzwanie raz w tygodniu;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na blog czeka niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam!!! Ja się jeszcze nie odważyłam... Wszystkie są cudne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
dziękuję ślicznie :)
OdpowiedzUsuńPeninia - dziękuję z calutkiego serca :)
Brises - wciąż podglądam Fototematycznie i niezmienie podziwiam zamieszczane tam zdjęcia, cudne, będę musiała się kiedys odważyć... :)