środa, 7 listopada 2012

listopadowe wyzwanie fotograficzne dzień 3 - "ulubiony dźwięk"

.

     Trzeci temat wyzwania fotograficznego u Uli to "ulubiony dźwięk".

     Od razu wiedziałam, że będzie to mruczenie kota. Uwielbiam jak kotu włącza się mruczawka, czasem przechodzi w terkotanie i towarzyszy mu charczenie. :)))
Koty to umieją pokazać, że są zadowolone. :)
.

22 komentarze:

  1. nie mam kota, ale może użyczysz mi swojego? takie pomrukiwanie jest słodkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę wypożyczyć, nawet dorzucę drugiego (większego!) do kompletu, będą mruczeć w duecie :)

      Usuń
  2. Miałam kiedyś (na przechowanie) kota który nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, zadziwiające doświadczenie, mimo że było można wyczuć, że "mruczy w sobie".
    Uroczy kociak na zdjęciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie nie spotkałam jeszcze kota, który byłby "bezdźwięczny", mieliśmy kiedyś kocura, który nie miauczał, a skrzeczał, ale jednak dźwięki były :)

      Usuń
  3. A u mnie też kotek. Mruczenie jest cudne ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak, tak! Najpiękniejsza muzyka świata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie, szczególnie gdy taki kociak tuli się lub ładuje na kolana...i mruczy...

      Usuń
  5. Wygląda jak moja młodsza kocica, która brała udział we wczorajszym dniu wyzwania :)
    Słodka :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. tez tak uważam, jest jeszcze młoda, co sprawia, że wszyscy się nad nią rozczulamy...nawet jak broi :)

      Usuń
  7. Nigdy nie byłam kociarą, bo rodzice niespecjalnie je lubili, ale jakoś zawsze udomawiam bezdomne. Swój do swego ciągnie?
    Kotuń na zdjęciu wygląda bardzo łagodnie i przytulnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też pare przygarnęłam, jako dziecko przynosiłam biedne, zabiedzone koty do domu i błagałam, żeby zostały, obiecywałam, że będę się nimi zajmować, sprzątać, karmić itd., rodzice w końcu się zgadzali, i tak odkąd pamiętam były wokół mnie koty :)

      jak to pozory mogą mylić...Koza jest wspaniałym kotem, ale ma ambicję by pokazać nam, że ruch anarchistyczny jest wciąż żywy i do tego kocha chaos...który sama zresztą wytwarza, wciąż :)))

      Usuń
  8. Śliczny kitek. Jejku, jak ja lubię takie mruczenie, najchętniej jak jeszcze miętoli łapkami w bluzkę... Ja chce też takiego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasza kotka jak się porządnie nakręci, to nie dość, że mruczy i się łasi, to wykopuje/wydrapuje sobie w człowieku dołek i ze dwadzieścia razy zmienia pozycje spania, na coraz bardziej rozkoszne, oczywiście :)

      Usuń
  9. Czytam komentarze, czytam Ciebie...i niezwykłe jest to z jakim ciepłem i uczuciem mówisz o kotach. Mój Mąż jest koci...bardzo. Ja jakoś nie bardzo...ale mruczenie kota też bardzo lubię. Któregoś razu koleżanka trzymała kota tymczasowo szukając domu dla niego, kiedy do niej przychodziłam, to ten kociak szybko do mnie przychodził i już zostawał... a nie był taki ufny wobec innych, byliśmy już bardzo blisko tej decyzji, by został z nami, ale nieoczekiwanie zmienialiśmy mieszkanie, :( a kotek w między czasie wyszedł z domu i już nie wrócił... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem skąd się bierze moja fascynacja i sympatia do kotów...po prostu zawsze tak miałam :) znam wielu ludzi, którzy wolą je omijać z daleka, tak po prostu już jest...

      cenię koty za ich niezależność, ale wbrew powszechnej opinii, nie są fałszywe i bardzo przywiązują się do człowieka, obdarzając go miłością i zaufaniem...a poza tym nie ma nic wspanialszego niż futrzak zimą - lepszy niż termofor, i do tego pięknie mruczy :)))

      pozdrawiam :)

      Usuń
  10. mruczenie jest fajne ale jak biega mala gromadka pod nogami to nie bardzo he he

    OdpowiedzUsuń
  11. pamiętam czasy, gdy w porywach mieliśmy w domu do 5 kotów...(nie wszystkie były nasze, część tylko "na przechowanie")...i wszystkie chciały spać blisko nas...bywało ciasnawo, ale do wszystkiego można się przystosować :)))

    OdpowiedzUsuń

:)